Jestesmy w Ameryce Poludniowej! Jeszcze nie do konca wierzymy, ze sie udalo. Po ponad 18to godzinnej podrozy, w tym jednym 12to godzinnym locie Frankfurt-Bogota, nie wiemy jak sie nazywamy. Po ladowaniu jedna mysl - hotel i lozko. Na szczescie w miare sprawnie, mimo niklej znajomosci hiszpanskiego udalo sie wymienic troche kasy na kolumbijskie pesos oraz znalezc taksowke, ktora w typowy dla poludniowego temperamentu, rajdowy sposob zawozi nas do hostelu. Rano szybka decyzja, jedziemy dalej do Ekwadoru. Zwiedzanie Bogoty zostawiamy na koniec. Wtedy zrobimy troche zdjec. I tak wrocimy tu na lot powrotny.