No to sie zaczelo. Dolecielismy zgodnie z rozkladem - Marcin, Gosia i plecak. Jeden! O drugim sluch zaginal. Zglosilismy zgube i pelni wiary w linie Easyjet i obsluge lotniska, ktora powiedziala, ze plecak przybedzie wieczornym lotem, pojechalismy zwiedzac nasze siedemnaste wojewodztwo - Londyn. Jako ze jeden plecak zginal, zaoszczedzilismy na przechowalni bagazu :-).
Wieczorem wrocilimy na lotnisko. I .... Plecaka nie ma. A co gorsza nie wiadomo nawet gdzie jest, w Pradze, czy moze gdzies po drodze :).
Pelni niepokoju o losy calej wyprawy polozylismy sie spac.