Po trzech godzinach podrozy pociagiem z Delhi dojechalismy do Agry. Nie planowalismy tego wczesniej ale akurat tu wypadla nam przesiadka. Samo miasto jest raczej nieciekawe. Jedynie Taj Mahal i Czerwony Fort sprawiaja ze mozna tu przyjechac. Ciekawostka jest ze bilet wstepu do Taj Mahal dla obcokrajowcow jest 35 razy drozszy niz dla Hindusow. Jako ze nie jestesmy szczegolnymi wielbicielami architektury, zadowolilo nas podziwianie Taj Mahal z usytuowanej na dachu restauracji.
Wieczorem udalismy sie na dworzec i w spokoju czekalismy na pociag, wiedzac, ze mamy wykupione miejscowki. Przyjechal. Pelny. Calkowicie pelny. Po otwarciu drzwi czekala nas sciana ludzi przez ktora trzeba bylo sie przebic...
... bylem zdziwiony, zaskoczony, bardzo i to bardzo zaskoczony gdy Gosia ruszyla przed siebie w tlum Hindusow, zajmujacych wszytskie prycze i przejscia. Parla do przodu nie zwazajac na nic. Ja szedlem za nia, patrzac na przerazone miny miazdzonych plecakiem podroznych...
Dotarlismy do naszego przedzialu, 6 prycz i kilkunastu Hindusow. Gosia wyciagnela bilety i powiedziala, ze to nasze miejsca... Panowie grzecznie sie usuneli i zwolnili nasze prycze a sami skompresowali sie na 4 pozostalych ;-)
No to jedziemy.
P.S. Przydaly sie doswiadczenia z wczesnejszych podrozy pociagami w Rosji i na Ukrainie. Chociaz podroz koleja transyberyjska to luksos w porownaniu z tym co sie tu dzieje.